Podróże z bobasami – gra warta świeczki czy szkoda zachodu? Chyba nie da się jednoznacznie odpowiedzieć – myślę, że zależy jak dla kogo. Jeśli jesteś osobą, która najlepiej czuje się w domu, a wyjazd rozpatrujesz w kategoriach relaksu i ładowania baterii, to… może by zostawić dziecko z dziadkami? Natomiast jeśli nie jesteś w stanie usiedzieć w domu, wyjazd to dla Ciebie odkrywanie, poznawanie i poczucie wolności, to pewnie, że warto!
Pamiętam jak byłam w ciąży, to zastanawiałam się co stanie się z naszą miłością do podróżowania po narodzinach młodego… Wiedziałam, że bezpowrotnie minęły czasy spontan tripów, pakowania się w mały bagaż podręczny, a potem włóczenia się z nim po świecie, czasy turbo tanich okazji lotniczych i nocy spędzonych na lotniskach, czasy łapania stopa w dziwnych miejscach i spania gdzie popadnie… Ale ponieważ jesteśmy właśnie tym drugim typem człowieka, to od początku mieliśmy założenie, że w domu siedzieć nie będziemy!
Pierwszy wyjazd za nami – Trójmiasto z bobasem
Pierwszy wyjazd młodego za nami – zaczęliśmy na spokojnie, 4 dni w Sopocie. Oczywiście musieliśmy dostosować się do jego potrzeb, ale też z drugiej strony chcieliśmy spróbować „po naszemu”. Czyli bardzo podstawowe warunki mieszkania, a właściwie tylko spania, cały dzień poza domem, dużo łażenia i stołowanie się w lokalnych knajpkach. W sumie jedyne z czego musieliśmy zrezygnować to nocne imprezowanie. Było na prawdę fajnie, mimo, że oczywiście to już nie to samo co nasze „szalone” wypady 😀
Przed wyjazdem miałam trochę zagwostek – jak taki maluch (2,5 miesiąca) zniesie podróż pociągiem, co zrobić z karmieniem podczas całodziennych wyjść (jesteśmy na mm), jak będzie spał bez łóżeczka, gdzie przewijać itd. Dlatego poniżej znajdziecie wypunktowane wszystkie praktyczne porady dla wyprawowiczów z bobasem:
Podróż
Na podróż wybraliśmy PKP – szybciej niż samochodem i lepiej dla niemowlaka pod kątem pozycji (w pociągu może leżeć w gondoli, w aucie niezbyt korzystna pozycja w foteliku). Poza tym ani ja ani mój mąż nie jesteśmy zapalonymi kierowcami i siedzenie w aucie pół dnia jest dla nas męczące. Myślę, że to dobry wybór, jeśli pociąg ma opcję przedziału dla rodzin z małymi dziećmi. Jest to 4-osobowy mini przedział (niemowlak ma swoje miejsce więc cały przedział był dla nas), zamykany szczelnie, wózek można zostawić w holu przed nim (jest dużo miejsca). My rozmontowaliśmy gondolę i młody leżał sobie w gondolce na podłodze.
W pierwszą stronę było super, młody spał jak zabity, a potem oglądał światło za oknem. W drugą stronę niestety trafiły się wieczorne kolki więc po 3h płaczu byliśmy ledwo żywi – ale prawda jest taka, że w domu mamy to samo. Jedynie nasz błąd, że nie mieliśmy nagranych szumów, które pomagają u nas na kolki, a internet cały czas przerywał, więc nie mogliśmy puszczać ich z YouTube. Ale ponieważ przedział dziecięcy jest odcięty od przedziału dla ludzi bez dzieci to nie mieliśmy dodatkowego wjazdu na głowę, że musimy zrobić COŚ, żeby uciszyć dziecko.
Mieszkanie
Poza podróżami do Azji nigdy nie śpimy w hotelach, wybieramy tanie hostele lub zwykłe mieszkania czy pokoje z Airbnb. Więc i tym razem nie chcieliśmy płacić zbyt dużo za nocleg. Oczywiście hostele i pokoje u ludzi odpadają ze względu na wieczorne płacze, które młody nam lubi urządzać 🙂 Mogłoby to być nie do zniesienia dla otoczenia 😉 Wybraliśmy więc kawalerkę w bloku 15 minut drogi na nogach do sopockiej plaży i do centrum Sopotu. Mieszkanie oczywiście nie miało żadnych przystosowań dla niemowlaka, ale w sumie okazało się, że to żaden problem 🙂
- brak łóżeczka – młody spał w wózku i bardzo mu się to podobało 🙂 A nam również, do tego stopnia, że po powrocie do domu zostawiliśmy go na noc w wózku 🙂
- brak przewijaka – przewijanie na łóżku okazało się nawet wygodniejsze niż na stojąco
- brak wanienki – Wojtek wszedł z młodym pod prysznic, młody był totalnie zachwycony
Jedzenie poza domem
Ponieważ karmimy się mlekiem modyfikowanym, był to kolejny temat do logistycznej rozkminki. Na zewnątrz temperatury maks 10 stopni więc trzeba było pomyśleć jak zaopatrzyć się w ciepłą wodę do przygotowania pokarmu. Kupiliśmy porządny termos, który trzyma temperaturę 24h i z niego wlewaliśmy wodę do buteleczki. Karmiliśmy zazwyczaj będąc przy okazji w jakiejś knajpce więc po karmieniu od razu można było umyć butelkę, a następnie używaliśmy sterylizatora na baterię, który wykorzystuje światło UV. Jedyne czego nie uwzględniliśmy to małego pojemniczka na mleko mm i musieliśmy zabierać całą puszkę do plecaka. Kilka razy karmiliśmy też na zewnątrz na ławeczce, młodemu nie robiło to żadnej różnicy bo miał równie ciepłe mleczko 🙂
Przewijanie poza domem
To był najtrudniejszy punkt, bo knajpy w których bywaliśmy nie były „dzieciowe” więc łazienki nie uwzględniały przewijaka. Jeśli również nie gustujecie w lokalach rodzinnych, a raczej w lokalnych miejscówkach „z klimatem” to najlepsza opcja to łazienka w centrum handlowym. „Na szczęście” w Polsce centra handlowe mamy praktycznie na każdym kroku 🙂 Nasz zestaw do przewijania to jednorazowy spory podkład, na którym mieści się młody, chusteczki mokre, mała pieluszka tetrowa, żeby nie zasikał nam wszystkiego wkoło, mały kremik w razie odparzeń.
Spanie/ uspokajanie poza domem
Nasz synek niestety jest dzieckiem kolkowym i ma też duży problem z uspokojeniem się. W domu często musimy uskuteczniać pełen zestaw czyli spowijanie, szumy, smoczek, tulenie i bujanie, a i tak nie zawsze pomaga. Na szczęście uwielbia wózek, więc zazwyczaj samo to że jest w gondolce jest dla niego uspokajające, a jak dodamy do tego bujanie wózkiem to już mamy gwarancję dobrego snu. Ale wieczorami bywa różnie – mieliśmy więc ze sobą z domu otulacz (korzystaliśmy na noc) i szumisia (zawsze w wózku). Tak jak pisałam, kolki nas nie ominęły w pociągu i na taki wypadek następnym razem koniecznie musimy mieć nagrane głośne szumy i może mała suszarka turystyczna nie jest też głupią opcją 🙂
Zwiedzanie
Zwiedzanie na wyjeździe dla nas oznacza spacerowanie, włóczenie się po uliczkach, parkach, lasach, plażach i oczywiście jedzenie pyszności 🙂 Staraliśmy się zwiedzać z wózkiem, bo uważam, że taki maluszek, najlepiej sobie funkcjonuje leżąc, ale np. spacer po plaży z wózkiem (mimo, że mamy turystyczny) nie był łatwy. Więc na potrzeby jednego dłuższego spaceru (poszliśmy wzdłuż plaży do Gdyni – polecam, po drodze piękne krajobrazy!) wrzuciliśmy młodego w chusto-nosidła. I myślę, że to jest spoko wyjście awaryjne dla kogoś, kto nie ogarnia zbyt dobrze wiązania chusty. Ale mimo, że producent zaznacza, że takie nosidełko jest odpowiednie już od urodzenia, to jednak fizjoterapeuci są zgodni, że nie jest to dobra pozycja dla takiego świeżaczka.Warto o tym pamiętać i po takim spacerze, dać potem maluchowi poleżeć na brzuszku, żeby trochę poćwiczył i się rozruszał 🙂
Co do zwiedzania knajpek to nie mieliśmy nigdzie problemu z wjechaniem z wózkiem – ale w niektórych miejscach wejście oznaczało wtarganie wózka po schodach. Więc dobrze być na to gotowym 🙂 Obsługa wszędzie była pomocna i sama proponowała najlepsze dla nas miejsce (no dobra oprócz Seafood Station w Sopocie – wejście tam to była pomyłka).
Pakowanie
Na koniec kilka słów o pakowaniu. My zawsze pakujemy się w plecaki więc i tym razem tak zrobiliśmy. Myślę, że z dzieckiem w wózku ciężko by było mieć walizkę, plecak to jednak przede wszystkim swoboda dla rąk. Jak się spakować z maluchem, żeby niczego nie zapomnieć? Polecam system spisywania codziennie (np. przez tydzień) tego co było Wam potrzebne w ciągu dnia. Dzięki temu tworzy się gotowa lista rzeczy do zabrania. Oczywiście nie ma też się co stresować, bo przecież wszystko można kupić na miejscu 🙂 Tak na prawdę dla niemowlaka najważniejsze to książeczka zdrowia, leki, jedzenie, czysta pielucha i ubranko dobrane do pory roku 🙂