fbpx

Weekend w Holandii – Amsterdam, Waterlands, Utrecht

cof

Amsterdam od zawsze był u nas na liście miejsc do zobaczenia, ale z powodu naszej miłości do południowych klimatów, nigdy jakoś nie był po drodze. Do czasu kiedy zobaczyliśmy promocyjne bilety do Eindhoven na weekend idealnie w terminie naszej siódmej (!!!) rocznicy ślubu 🙂 Stwierdziliśmy, że nie przepuścimy okazji i wreszcie sprawdzimy na własnej skórze, czy te wszystkie pochwały pod adresem Holandii są uzasadnione 🙂 Potwierdzamy – SĄ!!!! Ale po kolei…

Wpadła promocja, więc decyzja zapadła szybko bez większych rozkmin, bilety kupione, a więc czas zarezerwować spanie… A tu szok! Za 3 noce w sali wieloosobowej w najtańszym i najbardziej zapyziałym hostelu chcą od nas ponad 2 tys. PLN… ?? Jak to tak?! Za takie pieniądze to żyliśmy na luzie przez 3 tygodnie w Malezji ? Czy da się zrobić fajny weekendowy wypad do Holandii i nie wydać kasy jak za 3-tygodniowe wakacje? A no, da się 🙂 Jak? Zapraszam do lektury! ?

1. INFO PRAKTYCZNE – co i jak

  • Transport: najtańsza opcja to lot do Eindhoven, ceny są często mega promocyjne i za mniej niż 100 zł można zakupić lot w obie strony. Z lotniska w Eindhoven w 15-20 minut jazdy autobusem 400 lub 401 (3.75 €) jesteśmy na głównym dworcu, a stamtąd pociąg lub bus może zawieźć nas wszędzie 🙂 My wybraliśmy opcję pociągu bezpośrednio do Amsterdamu (20 €, godzina z kawałkiem). Transport jest wygodny i przyjemny, wszystko pięknie oznaczone, pociągi były punktualnie. Dworzec w Amsterdamie jest w ścisłym centrum, więc można dalej spokojnie na piechotkę.
  • Spanie: jak dla mnie ceny hosteli w Amsterdamie są nieakceptowalne, dlatego też postanowiliśmy zabrać namiot. Wybraliśmy kemping Vliegenbos ze względu na lokalizację i przyznaję, że był to strzał w dziesiątkę! Mieścił się na północnych przedmieściach Amsterdamu, w typowo mieszkalnej dzielnicy, więc obok był duży, tani supermarket, oprócz tego sporo innych sklepów (w tym sklep POLSKI o wdzięcznej nazwie „Costa”!) i barów. Z samego kempingu spokojnym spacerem można było w ciągu 15 min dojść na prom, który co 5 min wyplywał do głównego dworca Amsterdamu (bezpłatnie!). Promem w kilka minut byliśmy już w ścisłym centrum i dalej wszędzie było blisko na piechotkę. Dla leniwych na miejscu była też wypożyczalnia rowerów – 13 € za cały dzień. Warunki kempingowe na prawdę bardzo spoko, czysto, miło, w parku między drzewami, kawka i śniadanie na miejscu, ładowanie telefonów itd. bez żadnego problemu. Cena za osobę z namiotem w wysokim sezonie to 10 €, ale na miejscu widzieliśmy też, że mają kilkuosobowe domki, więc to może być dobra opcja na wyjazd w większym gronie.
  • Ceny: poza spaniem i pociągami ceny wcale nie były wygórowane, a na pewno nie tak, jak się spodziewałam. W dużym markecie ceny były zbliżone do polskich, oczywiście niektóre produkty droższe, ale też niektóre tańsze jak np. pyszne sery, fajne słodycze, ciasta). Z kolei na mieście, przykładowo, w piekarnio cukierni van Eijk (polecam, bo mają pyszności!) kupowaliśmy zupełnie obłędne wypieki np. takie piękne maślane kruche ciasto z orzechami i karmelem za 2 €:

Natomiast w kawiarni piliśmy dużą czarną kawę za 2-3 €, a za kawałek domowego ciasta trzeba było liczyć 4 €. Jak chodzi o ceny restauracyjne to nie mamy zbyt dużego porównania, bo żarcie na mieście było tak pyszne, że tylko raz wybraliśmy się na prawdziwy obiad – w dość znanej restauracji w centrum za ogromne żeberka daliśmy 17 €, a za piwko 3 € – także też nie aż tak tragicznie 😉

2. AMSTERDAM – stolica luzu

Podzielam wszelkie zachwyty, faktycznie Amsterdam jest super, o wiele fajniejszy niż się spodziewałam! Wyluzowana atmosfera udziela się od razu (no dobra – zaraz po opuszczeniu ścisłego centrum, gdzie skupia się większość turystów), ludzie są uśmiechnięci, nigdzie się nie spieszą, jadąc na rowerku spacerowym tempem gaworzą między sobą, wszędzie ławeczki, chillout i relaks. To po kolei, co polecam:

  • Kanały!
    Kanały to oczywista oczywistość w Holandii, ale warto odejść odrobinę od centrum i na spokojnie usiąść sobie na murku tuż nad wodą, pomachać nogami i popatrzeć na lokalne życie z tej perspektywy. Można wybrać się na wycieczkę po kanałach, ale nas odstraszyły tłumy, więc nie mogę się wypowiedzieć czy warto 🙂 Polecam piękny kanał Reguliersgracht i wszystkie te w dzielnicy Jordaan, o której więcej poniżej:
  • Jordaan To modna i nieco zatłoczona dzielnica malowniczych kanałów, klimatycznych uliczek, tradycyjnych domów, taki pocztówkowy Amsterdam i raj dla fotografów 🙂 Fajne knajpki, tu znajdziecie kultową cukiernię Sweet Bob i restaurację z lokalnym, tłuściutkim, typowo holenderskim jedzonkiem “od mamuśki” czyli Moeders – polecamy żeberka!
  • Oud- West i Foodhallen: bardziej nowoczesna dzielnica, w jej sercu jest ogromna hala z jedzeniem z całego świata – taka hipsterska miejscówka (coś jak nasze Koszyki), na pewno można dobrze i ciekawie zjeść i popić. Pachniało zacnie, chociaż my szukaliśmy bardziej lokalnych klimatów, dlatego nie zabawiliśmy tu długo.
  • De PijpTo klimatyczna dzielnica mieszkalna, pełna super knajpek i barów, spokojniejsza i w bardziej lokalnym klimacie, nie ma kanałów, ale są piękne kamienice i super atrakcja – największy uliczny targ – Albert Cuypmarkt Znajdziecie na nim mnóstwo tradycyjnych holenderskich przysmaków jak karmelowe wafle, orzechowe ciacha i inne słodkości, oprócz tego całe mnóstwo serów, fajne ceny – można się objeść i kupić smakołyki dla całej rodzinki 🙂
  • Van Dobben: miejsce bardzo specyficzne, ale i bardzo holenderskie, więc warto tu zajrzeć po drodze z centrum na targ. Jest to lokalna kanapkownia / fast food z klimatem rodem z PRL-u z tą różnicą, że panie z obsługi tańczą, śpiewają i się śmieją obsługując klientów 😉 Zjecie tu przede wszystkim tradycyjne serowe krokiety (bardzo tłuste, bardzo niezdrowe i bardzo smaczne), zwykłą bułę z wszelkimi mniej lub bardziej niezwykłymi wkładami w stylu na wpół surowa wołowina, holenderski ser, pasztecior albo świeża wątróbeczka. Jednym słowem idealne miejsce na fit śniadanie ? A do tego kawa i gazeta i można czuć się lokalsem.
  • Browar IJ – bardzo fajny lokalny browar, podobnież lepszy niż Heineken 😉 Znajduje się we wschodniej części Amsterdamu, my doszliśmy tam na nogach z De Pijp, ale można podjechać tramwajem (10 i 14). Piwa są przepyszne, a do tego super klimacik, ogródek, wiatrak ze strzechy – takie holenderskie smaczki. W piątki, soboty i niedziele od 15:30 można załapać się na wycieczkę z degustacją, tylko trzeba wcześniej zapłacić przy barze (6 € ). My tego nie wiedzieliśmy, więc się nie załapaliśmy, ale i tak było bardzo miło posiedzieć z dobrym piwkiem w ogródku 🙂
  • NDSM – północna część Amsterdamu, stare portowe nabrzeże, gdzie znajdziecie bardzo oryginalne knajpy i kluby, mniej lub bardziej artystyczno-nowoczesno-hipstersko-dziwne 🙂Tutaj często odbywają się festiwale, więc warto sprawdzać wydarzenia na stronie NDSM.nl, bo a nóż można trafić na coś ciekawego. My zdecydowaliśmy się na piwko na bardzo industrialnej huśtawce w Pllek.

3. WATERLANDS – sielski klimat, urocze małe miasteczka, pastwiska z owcami, zielono i pięknie

Jest to spory obszar na północ od Amsterdamu, idealny na całodzienną wycieczkę rowerową. Wszędzie są wygodne ścieżki rowerowe, do każdego miasteczka super dojazd, piękne krajobrazy wkoło – zdecydowanie polecam! My wyruszyliśmy koło 9 i w ciągu całego dnia wykonaliśmy następującego tripa:

  • Broek in Waterlands – z północy Amsterdamu droga wjedzie wzdłuż kanału Broekervaart, na którym pływają wypasione łódko-wille, w których można się zakochać ❤️ Po kilkunastu minutach już widać duże jezioro i piękne domki nad nim – to właśnie Broek in Waterlands – bardzo spokojna mała mieścinka z willami i ogrodami jak z bajki. Totalna cisza i spokój.
  • Mockingendam – po kilkunastu minutach jazdy po ścieżce rowerowej wzdłuż pól i pastwisk dociera się do ślicznego portowego miasteczka. Tu już jest o wiele więcej ludzi, ale też knajpek i  restauracji. Z drugiej strony wystarczy odbić z głównej alejki i już jest cisza, spokój. Tutaj trafiliśmy też na targ uliczny z wszelkimi pysznościami 🙂
  • Marken – portowe miasteczko z typowo skandynawskim klimacikiem i ślicznymi drewnianymi domkami: Jedzie się tutaj cienką groblą z wodą po horyzont po obu stronach:  Warto pojechać też kawałek dalej na sam cypel, gdzie stoi latarnia morska – super klimat plażowo – piknikowy. Aż szkoda nam było, że nie mamy prowiantu, ale apetyt na kolejne zwiedzanie napędzał nas, żeby jechać dalej.
  • Volendam – z Marken do kolejnej nadmorskiej perełki, czyli Volendam, pływa prom co 30 minut. Tutaj już turystów było sporo, ale większość była holenderska i niezwiedzająca, a tylko siedząca w knajpach, więc też łatwo można było ich zgubić i poszwędać się w spokoju klimatycznymi uliczkami.W Volendam polecam rybkę za 4 € na końcu portu – tradycyjny kibeling, czyli dorsz smażony w panierce z dodatkiem majonezowych sosów – był przepyszny i rozpływający się w ustach!
  • Edam – malutka mieścinka oddalona raptem 3 km od Volendam, znana oczywiście z pysznych serów (jako prawdziwi serożercy nie mogliśmy odpuścić odwiedzenia jej).  Co prawda sera w końcu nie zjedliśmy, ale akurat trafiliśmy na wielki festyn, który ogarnął dosłownie całe miasteczko – muzyka grała na każdej ulicy, wszędzie piwko z nalewaka, a na placach rozstawione były karuzele i inne lunaparkowe atrakcje – jedna wielka impreza.

4. UTRECHT

20 min jazdy pociągiem od Amsterdamu (po drodze do Eindhoven) leży Utrecht – główne miasto akademickie w Holandii. Myślę, że można zaryzykować stwierdzeniem, że jest jeszcze ładniejsze od Amsterdamu, a do tego o wiele mniej turystyczne.

Tutaj kamienice wynurzaja się wprost z kanałów niczym w Wenecji ❤️ Dodatkowo, w większości miejsc, chodnik znajduje się na poziomie wody, więc można spacerować tuż nad kanałem, jest też dużo ławeczek w sam raz na chill, mnóstwo kawiarnianych i restauracyjnych ogródków – bardzo przyjemny klimacik.

My z braku czasu wypiliśmy kawę w pociągu, ale na miejscu wstąpiliśmy do cukiernio kawiarni Stach – jeśli jesteście łasuchami na słodkie, to unikajcie tego miejsca, bo wydacie tam wszystkie pieniądze ?

Warto też zajrzeć w okolice pięknej katedry Świętego Marcina, której wieża jest charakterystycznym punktem miasta – szczególnie polecam ogrody na dziedzińcu i klimatyczne knajpki na placyku tuż za katedrą.

Podsumowując – Holandia mega na plus, zaskoczyli mnie bardzo otwarci i radośni ludzie, piękne krajobrazy, domki jak z bajki, luz jak u południowców, z tą różnicą, że wszystko jest tam bardzo zadbane i dopieszczone. A ten klimat rowerowy… jak dla wymiata totalnie, marzę, żeby u nas też tak było pewnego dnia… ❤️

Hela

Odwiedź mnie na instagramie
Hela Ignatowska
Hela Ignatowska

Hej, fajnie, że tu wpadłaś! Jeśli jeszcze się nie znamy, to jestem Hela Ignatowska i pomagam mamom i przyszłym mamom być w dobrej formie i cieszyć się zdrowiem poprzez świadomy ruch, którego uczę w moich programach treningowych.

Czytaj dalej
Dla mam

Odzyskaj sprawne ciało bez długich treningów

Pobierz bezpłatnie praktyczny planer „Powrót do formy krok po kroku”. Dowiedz się od czego zacząć ćwiczenia po ciąży i przekonaj się, jak być w świetnej formie będąc mamą na full etat.

.
Dla kobiet w ciąży

Przejdź ciążę lekko i sprawnie!

Pobierz bezpłatny poradnik SPRAWNE CIAŁO W CIĄŻY i dowiedz się, jak bezpiecznie ćwiczyć w ciąży! Dodatkowo, co 2 tygodnie otrzymasz ode mnie wskazówki związane z ruchem w ciąży, by pomóc Ci wejść gładko w macierzyństwo.

.