Kto mnie zna, ten wie, jak bardzo walczę ze sobą, gdy spogląda na mnie dorodna beza Pavlova z mascarpone i świeżymi owocami… Do tej pory jakoś mi się udawało odwracać wzrok, wybierać brownie z batatów czy bananowe ciastko owsiane i serio się nimi rozkoszować (no dobra – bywały wyjątki). Natomiast odkąd mam w brzuchu lokatora to po prostu NIE MOGĘ przejść obojętnie obok bezy (tak, to na pewno jego wina! ja jestem czysta 😅), podobnie sprawa się ma z sernikami. Staram się równoważyć te straszne grzechy codzienną porcją zdrowego jedzenia i ruchu, no ale tak – przyznaję się – jako ciężarna po prostu przegrałam z cukrem.
Natomiast – żeby było mi nieco lżej na duchu 😅 – zgłębiłam ostatnio temat cukrowy. Jak to jest, że ten cukier tak ciągnie? Że udawało mi się kilka dobrych lat go unikać i nagle bam! Walka od nowa. I czy w ogóle jest możliwe żeby mój syn nie został bezowym potworem, jeśli jego mama poległa w bitwie z pavlovą? 🙈
Cukier to radość?
Moja ulubiona neurobiolog, Lise Eliot (już kiedyś o niej pisałam), nieco usprawiedliwia te ciągoty do cukru. Otóż sam smak słodyczy wystarczy, aby pobudzić zlokalizowane w mózgu ośrodki przyjemności – nie trzeba czekać, aż beza trafi do żołądka i zostanie strawiona. Wystarczy wziąć kęsa do buzi, a momentalnie zostaną pobudzone receptory, które odbierają bodźce słodkiego smaku. Sygnał płynie dalej, dochodzi do mózgu – do obszarów, które wydzielają z kolei endogenne opiaty, czyli m.in. endorfiny. Te endogenne opiaty wykazują szerokie spektrum działania w wielu ważnych procesach fizjologicznych organizmu, jak w zmniejszaniu bólu, termoregulacji, procesie uczenia się, zapamiętywania. Jak pewnie większość z Was wie po sobie – owe magiczne endorfinki zwyczajnie wprawiają nas w błogostan. Nie wiem, jak się sprawy mają, gdy kawałek bezy zostanie wypluty – czy to nadal będzie wystarczające do pobudzenia owych receptorów?? Badania o tym nie mówią – pewnie dlatego, że zwyczajnie NIE DA się wypluć pysznej bezy 🙂
Cukier to ukojenie ?
Słodycze potrafią zmieniać nastrój osoby zestresowanej – znacie to po sobie? Nic dziwnego – to zjawisko zaobserwowano już u maluchów: podanie płaczącemu niemowlakowi osłodzonej wody działa na niego uspokajająco. Dziecko przestaje płakać, rytm jego serca staje się wolniejszy i słabną nieskoordynowane ruchy. Podobny efekt obserwuje się w sytuacji mocno stresowej dla niemowlaka – np. podczas wykonania jakieś procedury medycznej, niekoniecznie przyjemnej. Ale wystarczy spojrzeć na siebie – zły dzień, stres, podły nastrój? – to może coś smacznego na ukojenie nerwów?
Cukier to przetrwanie?
Mleko ludzkie jest o wiele słodsze od krowiego, przy czym zapewnia noworodkowi wszystkie potrzebne składniki pokarmowe. A więc słodki smak to pierwszy doświadczany smak przez noworodka. Staje się dla niego szczególnie pożądany jako kojarzony z pokarmem niezbędnym do przetrwania. Słodki smak towarzyszy nam więc od samych początków na tym świecie i jest naszą drogą do przetrwania.
A więc pociąg do słodkiego to czysta natura, dlatego tak ciężko z tymi ciągotami walczyć.
Czy w takim razie ta walka ma w ogóle jakikolwiek sens?
W naturze cukier wcale nie jest zły. Poza tym, że już wiemy jak bardzo słodki smak jest dla nas ważny, to pomyślmy gdzie w naturze mamy słodycz? W owocach, warzywach, orzechach… Samo zdrowie! Jakby tak spojrzeć, to słodkie jedzenie jest jednym z najzdrowszych naturalnych pokarmów. Szkoda tylko, że już od dawna nie żyjemy w takiej naturze. Dzięki “wspaniałemu” wynalazkowi, jakim jest cukier rafinowany, po pierwsze pozbawiliśmy się naturalnych wartości odżywczych, po drugie zwiększyliśmy naszą tolerancję na słodkie i konsekwentnie podsycamy to cukrowe uzależnienie od okazji do okazji. A nawet jeśli unikamy okazji i słodyczy jako takich, to zerknijcie czasem na etykiety wędlin, serów, sosów, przekąsek, przetworów mlecznych czy zbożowych… Tak, cukier jest z nami cały czas i dba o to, żebyśmy o nim łatwo nie zapomnieli.
Cukier to uzależnienie?
Działanie cukru faktycznie przypomina działanie narkotyków. A właściwie – to na odwrót. Do wspomnianych wcześniej endogennych opiatów (wydzielanych po pobudzeniu receptorów słodyczy) szczególnie podobne są… morfina i heroina. Należą one do tzw. egzogennych opiatów i mają zdolność do naśladowania działania naturalnie występujących w organizmie endogennych peptydów opioidowych. Co więcej morfina czy heroina, wiążąc się z receptorami endorfin, sprawiają, że wydzielanie tych drugich staje się zbyteczne. A więc organizm pozbawiony działania endorfin skazuje się na działanie wyłącznie opiatów egzogennych – i uzależnienie gotowe.
A więc, cukier prowadzi do pobudzenia tych samych receptorów opioidowych co np. heroina. Tylko działa oczywiście nieco słabiej (na szczęście!). Ale uwaga – spożycie cukru może prowadzić do zwiększenia liczby i aktywności tychże receptorów, co z kolei prowadzi do „potrzeby” dalszego wzrostu jego spożycia. To tłumaczy, dlaczego jedząc słodkie, tak szybko wzrasta nasza tolerancja na cukier i zwiększa się na niego „zapotrzebowanie”. I dlaczego tak ciężko to błędne koło przerwać, a tak łatwo z powrotem do niego wrócić…
Na koniec trochę prywaty
Teraz właśnie tak sobie pomyślałam, że jestem cukrowym narkomanem. Zaczęło się niepozornie za dzieciaka – czekoladowe kulki na mleku codziennie rano, bułeczka z nutellą do szkoły, ukochane naleśniki z serkiem waniliowym na obiad, galaretka na deser. W sumie bez tragedii, w innych domach jadało się o wiele gorzej – były rzeczy niedozwolone w moim domu (najlepsze- zakazane!), czyli przede wszystkim słodkie napoje (!!!), cukierki, lizaki, batony, czekolada, dropsy, gumy do żucia balonowe itd. A że zawsze byłam chudzielcem, to rodzice innych dzieciaków lubili mnie częstować i podtuczać 🙂 Ha, i ten cukrowy raj w szkolnym sklepiku! Cukierkowe bransoletki, gumy – papierosy, oranżada do bekania… Na szczęście u mnie w domu było też mnóstwo warzyw, owoców, kasz, zieleniny, produktów pełnoziarnistych – więc jak już moja silna wola stała się prawdziwie silna to udało mi się od cukru odciąć i wyrobić sobie zdrowe nawyki.
Co prawda, zawsze mnie mocno ciągnęło do słodyczy (w końcu uzależnionym się jest do końca), ale rozsądek wygrywał. Aż do ciąży! Rozsądek wziął wolne, jakiekolwiek racjonalne myślenie poszło w diabły, do tego zmęczenie i kiepskie samopoczucie były wspaniałą wymówką dla przyswajania kolejnych smakołyków i wydzielania słodyczowych endorfinek. No i poszło – cukrowy narkoman powrócił do swego żywiołu. A więc w tym miejscu oficjalnie mówię sobie dość tego! Idę na odwyk. Trzymajcie kciuki, do usłyszenia 🙂