fbpx

Jak cieszyć się wąskimi uliczkami Cinque Terre i nie zbankrutować?

cof

Jak cieszyć się wąskimi uliczkami Cinque Terre i nie zbankrutować?

Pierwszy podróżniczy wpis! I na pierwszy ogień idzie włoska Liguria z Cinque Terre na czele 🙂 Dokładnie rok temu, w związku ze zmianą mojej pracy i wielkim zamieszaniem, jakie z tego faktu wynikło, nie ogarnęliśmy totalnie nic na urlop, i nagle w sierpniu dopadł nas wakacyjny niedosyt, a oczywiście żadnych ciekawych tanich lotów już dawno nie było… Cały Ryanair przeszukany i poza standardowymi lotami typu Charleroi i inne średnio ciekawe kierunki, ceny były kosmiczne. Ale, ale, wystarczy polecieć do Bergamo, a stamtąd już całkiem blisko do… mojego wymarzonego Cinque Terre, czyli do absolutnie pocztówkowych miasteczek na malowniczych klifach! Ponieważ nasza podróż wyszła całkiem fajna, a akurat zewsząd słyszę, że wakacje do bani, bo się za późno człowiek ogarnął, to postanowiłam się podzielić pomysłem na tanią Ligurię 🙂

Podróż: Warszawa -> Bergamo (Ryanair, 70 zł) -> Mediolan (bus, 1h drogi, 5 ) -> Genua (pociąg, 1,5 h drogi, 10 )

Do Bergamo wylecieliśmy z Warszawy wieczorem, planowaliśmy od razu z lotniska pojechać busem do Mediolanu, obowiązkowo pójść na pizzę i lody, przespać się odrobinę w hostelu i z samego rana jechać do Genui. Jednak z planami bywa różnie…

Na lotnisku złapaliśmy się na tym, że zarezerwowany przez nas hostel w Mediolanie miał recepcję czynną tylko do 21, a my mieliśmy być o 23… Było nerwowe dzwonienie, ale próba dogadania się z hinduskim Włochem (włoskim Hindusem?) spełzła na niczym. Szybkie przeszukanie hosteli w internetach podczas drogi do lotniskowego autobusu dało dobitną odpowiedź: nie stać Was biedaki na żadne Mediolany. Także lecieliśmy do Bergamo z planem całonocnego włóczenia się po Mediolanie (żeby nie było – już raz to zrobiliśmy i do 2 w nocy było fajnie, a potem… walka o przetrwanie). Na szczęście w czasie jazdy autobusem z Bergamo do Mediolanu trafiliśmy na airbnb na najtańszy możliwy nocleg (jeszcze tańszy niż nasz tani hinduski hostel!!!), i to w całkiem dobrej lokalizacji.

Kiedy dotarliśmy, było lekkie zdziwko, bo okazało się, że jest to… biuro w suterenie (domyślamy się, że księgowego, ale nie wiadomo, bo Pan nie mówił po angielsku) i na środku było po prostu rozstawione łóżko polowe. Kiedy weszliśmy, Pan Włoch Pewnie Księgowy miło nas przywitał, pogaworzył po włosku, skończył pracę, pokazał łazienkę, pożegnał się i wyszedł. Żeby uczcić ostateczne powodzenie naszego planu, poszliśmy oczywiście do baru obok na pizzę – po dawce najlepszego włoskiego glutenu spało się wybornie, nawet na łóżku polowym pośród papierzysk. A z samego rana pognaliśmy na dworzec i ruszyliśmy w stronę wybrzeża.

Baza wypadowa – Genua

Genua przywitała nas leniwym, ale gwarnym życiem w kawiarniach, zapachem świeżych focacci, pięknym słońcem i takim oto widokiem na bezkresne morze:

Genua

Na trasie GenuaCinque Terre znajdują się bardzo fajne nadmorskie dzielnice Genui, które są połączone z centrum miasta kilkoma minutami drogi pociągiem regionalnym, który jedzie malowniczo wzdłuż wybrzeża:

Genua - Cinque Terre

Dzielnice te obecnie należą do Genui, ale kiedyś były to zwykłe wioski rybackie, i taki klimat tu pozostał. Bardziej niż dzielnice wielkiego miasta przypominają więc małe nadmorskie miasteczka, czasem bardziej zapyziałe, czasem bardziej eleganckie, ale wszędzie znajdziecie kolorowe kamienice z drewnianymi okiennicami, typowo włoskie wąskie uliczki z całym mnóstwem lokalnych kawiarni, lodziarni, pizzerii i innych wspaniałych atrakcji, a do tego zero turysty, sami lokalsi – czyli włoskie eleganciki, potężne matrony z familiami i sporo dziadków zasiadających w barach.

My mieszkaliśmy u Andrei (znalezionego na airbnb) – Włocha zakochanego w Polsce (i w Polce), w bardzo przyjemnym mieszkanku w nadmorskiej dzielnicy Quarto dei Mille, niedaleko stacji kolejowej. Na nogach mogliśmy dojść na plażę (oczywiście nie jakąś nadzwyczajną – Genua to jednak spore miasto portowe, ale kilka minut pociągiem i już są turkusy), a potem przyjemnym spacerem wzdłuż wybrzeża do kolejnych nadmorskich dzielnic. Każda z nich miała swój urok, jedna ładne widoki, a inna fajne knajpy czy przepyszne lody. Idąc od strony Genui mijamy po drodze:

Boccadasse – najładniejsza i najbardziej „wypasiona” dzielnica, klimat leniwego nadmorskiego miasteczka z elementami totalnie odjechanych willi i zamków ociekających bogactwem, w życiu nie pomyślelibyście, że to część Genui

Boccadasse

Sturla – bardziej miastowa i lekko „obskurna”, niby zwykła dzielnica mieszkalna, ale z drugiej strony ze sporą plażą, boiskami, klubami sportowymi itd – miejsce, żeby pożyć lokalnym życiem

Quarto dei Mille – nasza dzielnica, też zwykła mieszkalna, z fajnymi knajpkami i tarasem nad morzem, na którym toczyło się życie. Tu były najlepsze lodziarnie, ale nadal nie wiemy, którą okrzyknąć zwycięzcą: Priaruggia czy Carla…

Quinto al Mare – zdecydowanie miała coś w sobie, niby zwykłe kamienice, ale położone na skałach tuż nad morzem, niby zwykła dzielnica, ale zamiast podwórka, plaża pod domem i łódki… I najlepsza knajpa ever – Piero 21 – przepyszne jedzenie, tanio, lokalnie, głośno, włosko, gwarno, z zapisami na zeszyt i wesołą kolejką pod drzwiami, bo na poczekaniu dostaje się do oporu dolewki domowego winka 🙂 Specjalnie przychodziliśmy tam dość późnym wieczorem, kiedy Włosi zaczynają ucztować i robi się tłoczno, żeby napić się wina w kolejce z tłumem lokalsów. Takie smaczki to dla mnie kwintesencja podróżowania!

Quinto al Mare

Nervi – chyba moja ulubiona, najdalej od Genui, z klimatem małego miasteczka. Malownicze domki, łódeczki, fajny park do spacerowania/ biegania tuż nad morzem wzdłuż klifu, dużo knajpek i barów 😉

Nervi

centrum Genui – piekne kamienice, typowo włoskie uliczki, przyjemny klimat do poszwędania się, bez porównania fajniej niż Mediolan:

Genua

Byliśmy pół dnia – wystarczyło, żeby przełazić to co najfajniejsze, wypić pyszną kawę za euracza i zjeść najlepszego na świecie rogala (albo i 10, bo były tak dobre, że braliśmy kolejne, dopóki się nie skończyły). Na zdjęciu poniżej jestem ja i mój croissant z kremem pistacjowym – wystarczy spojrzeć na moją minę i dalszy komentarz jest zbędny 😉 Oj tak, kocham Włochy, ale dobrze, że tam nie mieszkam, bo byłabym małym grubaskiem.

Naładuj Baterię

 

Cinque Terre: wielkie marzenie od dłuższego czasu..

Wystartowaliśmy pociagiem z samego rana, z naszej dzielnicy do pierwszego miasteczka jechaliśmy lekko ponad godzinę, a po drodze widoki już zapowiadały, że będzie faaaajnie. Wysiedliśmy na peronie u podnoża zielonego wzgórza, tunel wykuty w skale, wkoło kolorowe domki, nieśmiało oświetlane porannym słońcem, lazurowe morze, na plaży tylko sprzątacz, w kawiarni kilka osób. Na prawdę ładnie. Warto było wstać o świcie. Podelektowaliśmy się chwilę i ruszyliśmy dalej na piechotę szlakiem wiodącym przez zielone wzgórza i skalne urwiska nad niebieściutką wodą. Polecam ten sposób zwiedzenia Cinque Terre, bo widoki są niesamowite i było bardzo mało ludzi na szlaku, więc można odetchnąć od turystów. Niestety, część ścieżek była zamknięta, więc czasem trzeba było wrócić do pociagu z tłumem turystów… Ale kto by się przejmował, jak takie cudne widoki wkoło!

To po krótce, co znajdziecie w każdym miasteczku:

Monterosso al Mare – jedyne z prawdziwą plażą i turkusową wodą, więc jeśli leniwa kąpiel to tylko tu. Samo miasteczko to taki przedsmak, więc po kąpieli i leniuchowaniu na kamyczkach warto ruszyć w dalszą drogę.

Monterosso al Mare

Vernazza – tutaj znajdziecie już typowe wąskie uliczki, kolorowe domki na zboczu, wkoło cudna zieleń winnic, mały porcik – jednym słowem bardzo uroczo. Pocztóweczka 100%. Najlepiej podziwiać z góry, ze szlaku w kierunku Monterroso al Mare, lub od strony portu z widokiem na wzgórza:

Vernazza

Corniglia – położona wyżej w górach, bez dostępu do morza, ale chyba dzięki temu jest o wiele spokojniejsza, można podpatrzeć zwykłe życie, odetchnąć od słońca, złapać świeży powiew wiatru. Bardzo fajny klimat, warto przespacerować się dalej w stronę następnej miejscowości, czyli Manarola, i popodziwiać widok na kolorowe domki i niesamowitą zieleń winnic wkoło:

Corniglia

Manarola – moja ulubiona (mimo tłumów!), urzekły mnie te kamienice wyrastające wprost ze skalistego zbocza. Tutaj nie ma jako takiej plaży, ale są skały idealne na skok do wody (dla cykorów jest też drabinka), a potem w sam raz na grzanie się w słońcu i podziwianie widoków na miasteczko od strony morza. Z kolei idąc szlakiem z Corniglia można nacieszyć się widokiem z góry, strome zbocza winnic dodają uroku i tworzą niesamowity klimat:

Manarola

Riomaggiore – chyba najbardziej zatłoczone, ale wystarczy zejść do morza i przejść kawałek dalej po skałkach i mamy piękny widok bez turystów. Miejsce nas na tyle urzekło, że skoczyliśmy do pobliskiego marketu po lambrusco za 2 euro, oliwki i sery – idealna zaciszna miejscówka na kolację z widokiem na miasteczko przy zachodzie słońca – romantyzm dla Januszy full opcja, różowe kamienice w świetle zachodzącego słońca roztopią nawet najzimniejsze serducho. Polecam na tanią opcję totalnie wspaniałych zaręczyn 🙂

Riomaggiore

Nie chce Wam za dużo zdradzać, bo te miejsca najlepiej się odkrywa po swojemu, włócząc się i zaglądając w zakamarki, najlepiej z wielkim kawałkiem świeżo wypieczonej foccaci 🙂 Podsumowując: generalnie się nie zawiodłam, miasteczka są urokliwe, ale te tłumy turystów (a to był koniec września!) osłabiają. Trzeba się na to przygotować, pustki były niestety tylko o świcie. Ceny zaporowe, ale my wzieliśmy ze sobą całą wałówkę z Genui, i tylko kilka smakołyków do kolacji zakupiliśmy w markecie w Riomaggiore.

Co jeszcze?

Na Cinque Terre atrakcje się nie kończą, w okolicy jest całkiem sporo innych, mniej popularnych, ale równie pięknych miejsc. Następna miejscowość, jaka nas urzekła to Camogli. Z typowo liguryjskim klimatem, śliczne kamienice, uroczy port, życie na plaży, aromatyczne espresso i najlepsze (z najlepszych) foccacia w piekarni Revello. Istna rewelacja. Były tak obłędne, że wróciliśmy po nie na następny dzień! Gdybyście byli, uderzajcie do portu, tam znajdziecie smakołyki:

Camogli

Z Camogli zrobiliśmy piękną (aczkolwiek dość długą, mimo szybkiego tempa!) wycieczkę przez góry do San Fruttuoso. Po drodze podziwialiśmy widoki na wybrzeże Ligurii, i cały czas pnąc się do góry mijaliśmy mniejsze wioseczki:

Camogli - San Fruttuoso

San Fruttuoso to zdecydowanie magiczne miejsce – piękny klasztor benedyktynów nad lazurową wodą, z góry widok jest niesamowity – turkus, białe wieżyczki, wkoło gęsto zarośnięte wzgórza i strome ściany skał. Przybyliśmy wczesnym popołudniem i na szczęście tłumy turystów powoli zbierały się w drogę powrotną, więc udało nam się nacieszyć tym miejscem w jako takim zaciszu:

San Fruttuoso

Dalej załapaliśmy się na ostatni tramwaj wodny do Portofino. Może jesteśmy dziwni, bo wszyscy pieją i wychwalają to miasteczko pod niebiosa, ale akurat Portofino niezbyt przypadło nam do gustu. Owszem, miejscowość sama w sobie jest przepiękna, położona pięknie w głęboko wciętej zatoczce, wśród zielonych wzgórz, ale te wille bogaczy, jachty, szampany w drogich restauracjach, stare odpicowane dziady z młodymi modeleczkami… No cóż, każdy ma swoje preferencje. Ja tam wolę tych dziadków w kapeluszach w tanich knajpkach. Ale gdyby tylko wymienić jachty na tradycyjne włoskie łódeczki, a ekskluzywne restauracje na lokalne bary, byłaby to istna perełka:

Portofino

Uciekliśmy więc dalej w drogę, do Santa Margherita Ligure – miło, ale już trochę zbyt turystycznie, widocznie okolice Portofino działają na turystów jak magnez. Tu poczekaliśmy na zachód słońca, i kiedy już głód nas postanowił wykurzuć, ruszyliśmy do… oczywiście Piero 21!!! Były homarowe szczypce z makaronem, ravioli z Pesto Genovese i dużo wina… W cenie prawdziwie Januszowej! Polecam! Dla samego jedzenia warto jechać!

Piero 21

W razie pytań, piszcie w komentarzach, mogę też podzielić się konkretniejszymi namiarami, gdyby ktoś potrzebował. Dajcie znać, czy chcecie więcej podróżniczych wpisów!

Hela

Odwiedź mnie na instagramie
Hela Ignatowska
Hela Ignatowska

Hej, fajnie, że tu wpadłaś! Jeśli jeszcze się nie znamy, to jestem Hela Ignatowska i pomagam mamom i przyszłym mamom być w dobrej formie i cieszyć się zdrowiem poprzez świadomy ruch, którego uczę w moich programach treningowych.

Czytaj dalej
Dla mam

Odzyskaj sprawne ciało bez długich treningów

Pobierz bezpłatnie praktyczny planer „Powrót do formy krok po kroku”. Dowiedz się od czego zacząć ćwiczenia po ciąży i przekonaj się, jak być w świetnej formie będąc mamą na full etat.

.
Dla kobiet w ciąży

Przejdź ciążę lekko i sprawnie!

Pobierz bezpłatny poradnik SPRAWNE CIAŁO W CIĄŻY i dowiedz się, jak bezpiecznie ćwiczyć w ciąży! Dodatkowo, co 2 tygodnie otrzymasz ode mnie wskazówki związane z ruchem w ciąży, by pomóc Ci wejść gładko w macierzyństwo.

.