Jestem jedną z tych osób, które szykowały się na trudny początek macierzyństwa. Nie spodziewałam się, że będzie słodko i cudownie, raczej instruowałam męża jak rozpoznać depresję poporodową, tłumaczyłam skąd bierze się „baby blues” i co się dzieje z hormonami. Bałam się bardzo, wcale nie miałam tak jak inne dziewczyny („już się nie mogę doczekać, aż wezmę Cię w ramiona”). Żebym była nieco spokojniejsza, to mieliśmy gotowe wszystko na poród już jakieś dwa miesiące wcześniej – umówioną położną, wypożyczony TENS, przeczytane książki, przećwiczone pozycje porodowe, przetestowany masaż, przegadany plan działania. Omówione mieliśmy też wszystko po porodzie, kiedy odwiedziny, jak się dzielimy obowiązkami, opieką nad młodym itd. Gdy już wszystko mieliśmy ogarnięte, to w ramach odstresowania i „żegnania się” z beztroskim bezdzietnym życiem zrobiliśmy listę knajp, które zawsze chcieliśmy odwiedzić i co weekend chodziliśmy na randki i żarcie 🙂
Plany vs rzeczywistość
A więc wszystko dopięte na ostatni guzik. To teraz spróbuję skrótowo opowiedzieć, jak to się stało, że pojawił się u nas wcześniak, na którego zupełnie nie byliśmy przygotowani 🙂 Ja byłam pewna, że ciążę przenoszę – moja lekarka też za każdym razem powtarzała, że mimo wczesnego pojawienia się skurczy przepowiadających, to szyjka była cały czas tak twarda i długa, że chyba nic jej nie ruszy… I faktycznie, nic jej nie ruszyło…
Pewnego popołudnia po weekendzie przejedzonym w knajpach Wojtek zadzwonił z wieścią, że chyba się struł i wraca z pracy do domu. Dosłownie chwilę po tym telefonie poczułam to samo… Wieczorem, kiedy już oboje czuliśmy się fatalnie przedzwoniliśmy do naszej położnej skonsultować się, co powinniśmy robić. Decyzja zapadła – jechać do szpitala ogólnego, najbliższego w okolicy. Wybraliśmy niestety najgorszy możliwy szpital, ale to opowieść na inną okazję – do brzegu, co się wydarzyło. Ktg w nocy w porządku, mimo gorączki i kiepskiego samopoczucia, rano powtórka – tętno najpierw za wysokie, potem nagły spadek i brak… Momentalnie trafiłam na salę operacyjną, nie do końca ogarniając co się właśnie dzieje. No i tak pojawił się na świecie Janek, wcześniaczek z 35 tc. Mąż jak usłyszał co się stało (właśnie był w kuchni i gotował kleik z ryżem, bo myślał, że zaraz wyjdę ze szpitala), był chyba w jeszcze większym szoku niż ja. Sytuacja nas totalnie zaskoczyła, ale gdyby nie te wszystkie przygotowania, ćwiczenia oddechowe i porodowe relaksacje, to nie wiem jakbym przetrwała ten cały ogromny stres w szpitalu zupełnie SAMA…
Chcesz sprawnie przejść przez poród i połóg?
ZAPISZ SIĘ NA BEZPŁATNE WYZWANIE NA FACEBOOK’U 20-23. KWIETNIA 2020!
Gratuluję!
Teraz sprawdź skrzynkę (zerknij w spam!) i potwierdź swój e-mail!
Co chciałabym usłyszeć w połogu?
A więc, jak widać mój połóg nie był może typowy – ale myślę, że część kwestii może być uniwersalna dla świeżo upieczonych mam (szczególnie wcześniaków) i tak pomyślałam, że spiszę tutaj to, co chciałabym usłyszeć wtedy. Rzeczy które, gdybym wtedy usłyszała, myślę, że pomogłyby mi przetrwać ten czas. Mam wrażenie, że tak mało się mówi o trudach połogu, że wszędzie tylko słodycz i uśmiechnięte buzie, a to tylko jedna strona medalu. Wiem, że o tej drugiej chce się jak najszybciej zapomnieć i nikt nie ma ochoty wtedy robić zdjęć czy opisywać tych sytuacji, ale efekt jest taki, że tworzy się jakaś iluzja, która potrafi w gorszej chwili jeszcze dobić człowieka. A więc u mnie na blogu bez iluzji i słodzenia! 🙂
Laktacja to nie wszystko
Wiem, wiem, mleko kobiece dla wcześniaka jest na wagę złota. Tylko czy ta informacja na prawdę musi być powtarzana matce NON STOP? Czy na prawdę zamiast pytania jak się czujesz, musi być pytanie „Ale udało Ci się karmić piersią? No bo to wcześniak!”. Myślę, że każda mama wcześniaka dobrze wie, że ma wcześniaka i że jej pokarm jest bardzo dla niego ważny. I że na prawdę robi wszystko co w jej mocy, żeby laktacja się powiodła. Tylko nie zawsze się uda – po prostu. Mimo najszczerszych chęci nie zawsze się to uda, i nie jest to koniec świata. Dzieci karmione mlekiem modyfikowanym też dobrze się chowają, świat z tego powodu się nie wali. A w cięższym wcześniaczym przypadku – są np. banki mleka.
U nas nie było tragedii, bo synek był duży jak na swój tydzień, ale w szpitalu tyle razy słyszałam, że najważniejsze to moje mleko (nie muszę spać, nie muszę się myć, nie muszę jeść, mam zająć się tylko i wyłącznie ściąganiem pokarmu), że… trafiłam do psychologa. Serio, byłam kłębkiem nerwów z laktatorem, budziłam się w środku nocy z koszmarem „zaspałam, nie ściągnęłam!”, zasypiałam ściągając i rozlewając zawartość na poduszkę, płakałam, że nie mogę zająć się swoim dzieckiem, bo przecież muszę w tym czasie ściągać… A moja psycholog okazała się być… mamą wcześniaka! Wyprowadziła mnie z tego laktacyjnego doła – powiedziała mi „laktacja to nie wszystko, ważne jest też to, jak TY się czujesz.” Jej, jak ja potrzebowałam tych słów. Dlatego je tutaj zapisuję! Na prawdę ważne jest to jak TY się czujesz, dziecko odczuwa razem z Tobą i potrzebuje też Ciebie, nie tylko Twojego mleka. Dlatego jeśli Wam nie poszło – to nie koniec świata, niczyja wina (na pewno nie Twoja, i nie mów, że próbowałaś za mało – tyle ile byłaś w stanie!), nie czuj się winna dając mm, po prostu doceń czas, który możesz spędzić z maluchem, zamiast z laktatorem.
To wszystko mija
To na prawdę wszystko mija. Kolki mijają, problemy z karmieniem mijają, nieprzespane noce mijają, podły nastrój mija, przytłoczenie sytuacją mija. I to tak szybko, że nawet się nie spostrzeżesz, a będziesz się śmiać ze swoim bobasem z tych wszystkich problemów. Chociaż wiem, że po 5h płaczu, na który nie pomaga nic, masz ochotę się zabić, to uwierz, że przetrzymasz to. Jak to mówią – po każdej burzy, przychodzi słońce. I będziesz chciała cofnąć te wszystkie słowa, jak bardzo przesrane jest być matką, kiedy zobaczysz pierwszy uśmiech swojego dziecka 🙂 A to już niedługo!
Pozwól sobie na luz
Ja wiem, że musi być plan, że podstawa to organizacja, że dziecku pomagają rytuały, ale… wrzuć na luz. Jeśli nie masz siły, olej plan. Nic się nie stanie, jak dziś nie wykąpiesz malucha, nic się nie stanie, jak pójdziesz spać w ciągu dnia, zamiast ogarnąć, to co jest do ogarnięcia, świat się nie zawali jak wyślesz komuś plan treningowy dzień później czy jak wrzucisz post na bloga za tydzień, czy cokolwiek, co tam masz w planach. Masz w domu malutkie dziecko i serio wszystko Ci zostanie wybaczone. Korzystaj i wrzuć na luz, jeśli tego potrzebujesz.
Nie musisz wszystkiego ogarniać
To trochę kontynuacja poprzedniego. Bajzel w domu? Przesuń, tak, żeby się nie potknąć. Brak żarcia? Zamów z knajpy. Albo zostaw męża z dzieckiem i idź złap oddech w Biedronce. Nie pamiętasz kiedy Twoje dziecko było karmione? To normalka, zapisuj. Źle założyłaś pieluchę? Pech dla Ciebie, dziecko ma to gdzieś. Zapłakał przy ubieraniu? Nie, na pewno nic go nie boli, po prostu tak ma, za kilka tygodni będzie uwielbiał przebieranki i pierdziochy w brzuszek. Nie ogarniasz niektórej garderoby? Odrzuć ją, kup śpiochy i pajace na suwak. Płacze i nie wiesz dlaczego? Jeśli checklista potrzeb sprawdzona, to po prostu bądź przy nim. To ból bycia poza brzuchem, niedługo polubi się ze światem.
Jesteś najlepszą mamą dla swojego dziecka!
No na prawdę! Mimo nieudanego karmienia, mimo płaczów, którym nie umiesz zaradzić, mimo tego, że nie ogarniasz, a w mieszkaniu jest bajzel – to serio jesteś najlepsza!!! I Twój bobas też chciałby Ci to powiedzieć, tylko jeszcze nie umie. Ale uwierz mi na słowo, nie kłóć się, tylko powiedz sobie – tak, jestem najlepszą mamą dla mojego dziecka!
Od jednej czekolady nie zrobisz się gruba
Byleby nie była to jedna tabliczka dziennie… Ale jak już zjadłaś to nie zadręczaj się! Zjadłaś – dobre było – uśmiechnij się. Bądź dla siebie wyrozumiała. Jeśli dasz radę oprzeć się pokusie, to bosko, jesteś na prawdę mistrzem. Ale jeśli nie – trudno, następnym razem nie zjesz, wyrówna się, a tymczasem ciesz się tą tabliczką i nie płacz, że pójdzie w dupę.
Te ćwiczenia, które są strasznie nudne, przyniosą super efekty
Ha, łatwo mi mówić, bo już mogę trzymać planka, czuć palenie mięśni brzucha i się porządnie spocić 🙂 Ale serio, rób te ćwiczenia – mimo, że nudne, mimo, że się nie chce, rób, bo sama dobrze wiesz, że nic nie przychodzi od razu. Wiesz, że Twoje ciało zniosło bardzo dużo i teraz należy mu się trochę Twojego cennego czasu, trochę Twojej uwagi i serca do tych nudnych ćwiczeń, żeby potem znów mogło Tobie dobrze służyć. Rób, nie marudź.
Bądź cierpliwa
Bądź cierpliwa przede wszystkim dla siebie, zaraz potem dla dziecka, no i dla męża. Cała Wasza trójka potrzebuje trochę czasu na dotarcie, a więc cierpliwości. Wybaczajcie sobie błędy, nie traćcie czasu i energii na mało ważne spory. Wspierajcie się.
Forma wróci, tylko bądź konsekwentna
Wydaje się niemożliwe, ale wiesz co? Jak będziesz robić te nudne ćwiczenia i przestaniesz jeść tyle tej czekolady, to już za kilka miesięcy będzie brzunio jak marzenie! Tylko się nie poddawaj, nie myśl o tym ile jeszcze Ci zostało do tej formy, jaka by Cię zadowoliła, po prostu rób swoje codziennie, krok za krokiem. I nie poddawaj się, kiedy masz gorszy dzień, 15 min ćwiczeń też ma znaczenie. Bądź konsekwentna, nie myśl za dużo, tylko rób, to co masz do zrobienia. Póki dziecko śpi!!!
Nie słuchaj ludzi, że potem jest tylko gorzej
W ogóle ogranicz słuchanie ludzi, tylko do tych kilku osób, którym ufasz i z których zdaniem faktycznie się liczysz. Ale już szczególnie nie słuchaj tych, którzy uwielbiają narzekać na swoje życie i rzucać teksty w stylu „Ciesz się, że jeszcze nie chodzi”, „Takie małe to tylko śpi i je, potem zaczynają się prawdziwe problemy”, „Pogadamy jak będzie większe, wtedy zobaczysz”. Każdy etap ma swoje plusy i minusy, każdy też inaczej to odczuwa. Może mam małe doświadczenie póki co, ale np. dla mnie jest coraz lepiej 🙂
Inne dzieci też płaczą, marudzą, słabo śpią i inne mamy też nie do końca wiedzą dlaczego
Jak pierwszy raz usłyszałam dokładnie taki sam płacz jak Janka u jego rówieśnika, to poczułam taką wspaniałą ulgę. Olśnienie – inne dzieci też płaczą! Potem dzięki temu, że na social mediach mam wokół siebie „normalne” mamy, to dowiedziałam się, że inne dzieci również marudzą, nie śpią w nocy, mają humory, i inne mamy też nie zawsze wiedzą ocb i działają „instynktownie”, czyli po prostu metodą prób i błędów. I to jest normalne, i to jest ok! Bo nie ma czegoś takiego jak „idealna mama”, która zawsze wie co i jak, która nigdy nie popełnia błędów. A prawda jest taka, że każda z nas jest idealna na swój sposób, dla swojego dziecka!!!